Stary, piszę jak potrafię…
Pan Cogito Zbigniewa Herberta nie zawsze miał podwójny podbródek, po żarłoku oczy i uszy zbyt odstające. Pan Cogito szlachetniał przecież w salach lekcyjnych, jednocześnie twardo należąc do gatunku minores, odpornego na wyroki przyszłych badaczy literatury. Dlatego Pan Cogito nic sobie nie robił z literackich fantomów rozmieszczonych w Piątce z chirurgiczną precyzją polonisty bibliotekarza, który chciał nakłonić uczniów do poetyckich ćwiczeń.
Stary, piszę jak potrafię… czy ta bezpośredniość w nawiązywaniu kontaktów Pana Cogito z czytelnikiem jest aby na pewno prawdziwa? Czy Pan Cogito naprawdę ocalił bagna? Czy kupił parę jedwabnych pończoch, które zobaczył? I czy, kiedy trafił go język historii rzeczywiście krzyczał?
Spróbujcie zmierzyć się z (czyżby?) absurdem słów Zbigniewa Herberta widzianym przez pryzmat… no właśnie, czego? Poezja w 20-lecie śmierci poety uległa prawdziwemu rozszczepieniu.
Do Henryka Elzenberga w stulecie jego urodzin
Elegia na odejście pióra atramentu lampy
Pan Cogito myśli o powrocie do rodzinnego miasta
Pan Cogito o postawie wyprostowanej
Pan Cogito obserwuje zmarłego przyjaciela
Pan Cogito obserwuje w lustrze swoją twarz
Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy
Pan Cogito rozmyśla o cierpieniu
Widokówka od Adama Zagajewskiego
Biblioteczny projekt nawiązujący do Roku Zbigniewa Herberta zainicjowała i koordynowała Dorota Drzewińska-Bandzmer
W role mimów wcielili się Ania Koczyk z IIe i Kajetan Dulian z IIa.
Zdjęcia: Dorota Drzewińska-Bandzmer